Deszczu pierwsza kropla spadła
i na dachy, i na płoty…
Ważka szybko pod liść wpadła,
a tam właśnie siedział Motyl.
- Cóż to jest za zachowanie?
Przerwij pani tę taktykę! -
krzyknął Motyl, popchnął Ważkę i…
…rozpoczął bijatykę!
Słysząc głośną leśną bitwę
Ślimak chciał uciszyć sprawę,
więc rozpoczął swą gonitwę
pełznąc szybko poprzez trawę.
Motyl mocno popchnął Ważkę,
która wpadła w wielką dziurę,
skąd wydostać się nie mogła!
Ślimak pędził już pod górę.
Ważka też nie była grzeczna
i Motyla wprost na korę
przewróciła i kopnęła.
Ślimak sapał mknąc z mozołem.
Motyl skoczył dość wysoko -
dość miał całej tej zabawy –
lecz zawadził Ważkę w oko!
Ślimak pędził znów przez trawy.
W końcu deszczyk przestał padać.
Niepotrzebny liść nikomu!
Ważce się nie chciało gadać,
Motyl poszedł wprost do domu.
Z bitwy nic już nie zostało,
nikt już o niej nie pamiętał.
Ślimak jednak pędził dalej.
Wnet go rozbolała pięta!
W końcu dotarł. Pusto było.
Wolno się odwrócił tyłem…
- Jaka cisza! Ech jak miło!
Chyba wrócę skąd przybyłem…