– Jestem słabeuszem – powiedział któregoś dnia Krzyś wracając ze szkoły. – Mały i słaby.
– A dlaczego tak twierdzisz? – spytał Tata.
– Bo na lekcji WF rzucaliśmy piłką lekarską i… – Chłopcu załamał się głos – zupełnie tego nie potrafię.
– Tak bywa – pocieszał Tata. – Czasem w czymś jesteśmy gorsi, ale to nie oznacza, że nie mamy innych, mocnych stron.
– Łatwo Ci powiedzieć, bo jesteś dorosły i taka piłka to dla ciebie nic trudnego. A ja jestem mały i słaby!
– Czasem mały bywa najsilniejszy – powiedział Tata. – Zależy to od wielu rzeczy.
– A w czym ja mogę być silny? – spytał Krzyś. – Chyba jestem najmniejszy i najsłabszy
w klasie. Jestem słabeuszem. Tak powiedział Paweł. A on jest silny i wysoki.
– Posłuchaj opowieści o małej Poziomce – powiedział Tata i wygodnie usiadł na krześle.
Dawno temu, a może zupełnie niedawno żyła sobie na świecie mała Poziomka. Była tak malutka, że rosła sobie cichutko przez nikogo nie zauważona. Mieszkała na polanie wśród dużych drzewek i przez to czuła się jeszcze bardziej zagubiona. Duże drzewa sięgały gałęziami niemalże do samego nieba, a ona mogła tylko podziwiać je z dołu marząc, że kiedyś któreś z nich się do niej odezwie. Duże drzewa szumiały o tym, co widzą z daleka nie zdając sobie nawet sprawy z istnienia tuż obok maleńkiej roślinki, która podziwia je i im zazdrości.
– Gdybym była duża – myślała Poziomka – mogłabym szumieć jak one i radośnie kołysać się z wiatrem.
Próbowała urosnąć. Piła dużo wody i czerpała z gleby dużo wartościowych substancji odżywczych, ale udało jej się tylko zakwitnąć. I to na dodatek tylko jednym małym kwiatkiem.
– Jestem nie tylko mała, ale w dodatku też nieporadna – myślała. A nocami zamiast spać marzyła, że jest Sosną lub Brzozą, która rzuca ogromny cień na polanę.
I tak mijały noce i dni, aż kwiatek na Poziomce zamienił się w owoc. Ale nikt tego nie widział, bo była przecież bardzo malutka.
I wtedy to się stało.
Nadeszła burza. Pioruny dookoła trzaskały. Wiatr huczał i targał drzewami, które próbowały mu się oprzeć. Ale wiatr był tak silny, że poprzewracał je wszystkie na ziemię. Zwłaszcza te największe.
Biedna Poziomka bała się tych huków, bała się upadających drzew, ale sama była bezpieczna. Była bowiem tak malutka, że burzę i wiatr tylko słyszała. Wiatru nawet nie czuła, bowiem hulał tylko wśród koron drzew i większych krzewów.
Nad ranem Poziomka zobaczyła nad sobą przewróconą największą brzozę i inne drzewa leżące dookoła. Ona przetrwała.
Pomyślała, że gdyby była duża, leżałaby teraz jak inne drzewa na ziemi, a tak rosła nadal cała i zdrowa wśród innych polnych niskich roślin, które – tak jak ona – przetrwały nawałnicę. Poczuła na sobie promienie słońca i po raz pierwszy poczuła się naprawdę szczęśliwa.
– O Poziomka – zawołał idący obok Ślimak. – czy mogę poczęstować się twoim owocem? Bardzo długo już nic nie jadłem, a owoce Poziomek są przepyszne.
I zjadł ze smakiem, a Poziomka nie mogła z radości uwierzyć, że dla kogoś była przydatna.
– Ale się najadłem, zapamiętam gdzie rośniesz, masz pyszne owoce – dodał Ślimak. – Będę cię częściej odwiedzał.
– Bycie małym czasem bywa korzystne – pomyślała Poziomka. – Dzięki temu jestem tu nadal cała i zdrowa. I właśnie dowiedziałam się, że mogę się do czegoś przydać, że małe, słodkie owoce dla jednych niewidoczne, dla innych są pyszne.
– Za rok zakwitnę dwoma kwiatkami a za kilka lat moich owoców będzie kilkanaście – postanowiła i dzielnie wyciągnęła listki do słońca.
– No tak…- zawahał się Krzyś – …ale strasznie mi szkoda tych dużych drzew, które umarły.
– Drzewa nie umierają nigdy do końca – powiedział Tata. – w ich korzeniach zamieszkują zwierzęta i owady a nawet grzyby. Rozkładając się zamieniają się w glebę a z niej wyrastają nowe drzewka. To tak jakby żyły na nowo, tylko pod inną postacią.
– Ładna ta bajka ale… co ja mogę… – zawahał się chłopiec.
– Ustaliliśmy, że trudno Ci podnosić ciężką piłkę na lekcji WF i rzucać piłką lekarską – zastanawiał się Tata. – A jest jakiś sport, w którym przydaje się bycie niedużym?
– Tak – krzyknął Krzyś – gra w zbijaka! Trudniej mnie trafić niż kogoś, kto jest potężny i duży.
– Widzisz!
– I akrobatyka. Umiem robić przewroty i salta. A grając w chowanego na podwórku zawsze wygrywam, bo trudniej mnie zauważyć! A poza tym jestem zwinniejszy niż wysocy chłopcy – Krzyś był pełen radości – dobrze gram w piłkę nożną, świetnie strzelam gole!
– Sam widzisz – dodał Tata. – Czasem coś, co na pierwszy rzut oka zdaje się być wadą –
w niektórych przypadkach bywa zaletą. A to jak postrzegasz siebie zależy tylko i wyłącznie od ciebie samego.
A ty jak myślisz? Czy Tata ma rację?