Pewnego dnia Krzyś wrócił ze szkoły zrozpaczony. Mama już na pierwszy rzut oka wiedziała, że coś się stało. Chłopiec bowiem wszedł do domu, odłożył plecak i zrezygnowany poszedł do swojego pokoju. Bez słowa. To się prawie nigdy nie zdarzało!
– Co się stało synku? – zapytała zdziwiona Mama delikatnie zaglądając przez uchylone drzwi.
– Nic…. Nic…..– powiedział Krzyś tonem, który poinformował Mamę, że jednak stało się coś poważnego. I to bardzo!
– Chcesz porozmawiać? – zaniepokojona nie dawała za wygraną.
– Rozmowa tu niewiele pomoże – poinformował Krzyś – już po nas!
– Po kim?! – krzyknęła Mama tym razem nie kryjąc przerażenia.
– Po naszej grupie. O ile trzy osoby w ogóle można nazwać grupą.
Mama nadal nic nie rozumiała.
– Opowiadaj – powiedziała w związku z tym i usiadła obok smutnego synka.
– Mamy do zrobienia projekt….. – rozpoczął Krzyś.
Jak się okazało, w szkole na informatyce pan zadał pracę domową. Była to poważna
i bardzo skomplikowana praca. Należało zaprojektować reklamę dowolnego produktu spożywczego, zaproponować hasło i napisać scenariusz. Dzieci miały dobrać się w grupy. Autorzy najlepszej reklamy mieli nie tylko otrzymać dobre oceny, ale również pamiątkowe dyplomy. Było zatem o co walczyć. Wszystkie grupy miały po pięć, sześć osób. Do Krzysia dołączyły tylko dwie osoby.
– Już po nas – zapłakał kończąc opowieść. – We trójkę nic nie zrobimy. Trójka to za mało. Niczego nie wymyślimy. A jeśli nawet wymyślimy, to na pewno nie zdążymy na czas. A nawet jeśli zdążymy, to i tak na pewno zajmiemy ostatnie miejsce. Mała grupa nic nie może.
– Myślę, że się mylisz…. – Mama zawiesiła głos zamyślona. – A znasz historię o trzech kredkach?
– Trzech… co? – zapytał zaskoczony Krzyś.
– O trzech kredkach – odpowiedziała spokojnie. – Nie? No to posłuchaj…..
Pewnego razu żył sobie na świecie Chłopiec, który miał tylko trzy kredki. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale przysięgam, że tak właśnie było. Miał ich dokładnie trzy i ani jednej więcej.
Były to zwyczajne kredki. Najzwyczajniejsze na świecie – proste, długie i drewniane. Nawet kolory były zwyczajne: ot zwykły czerwony, żółty i niebieski. Tymi trzema kolorami Chłopiec próbował namalować obrazek do szkoły na plastykę. Tematem był jesienny pejzaż. Chłopiec chciał namalować drzewa i ławkę w parku, wielokolorowe liście, kilka grzybków i spacerującego wesołego psa ale…. Każdy z nas wie, że namalować jesień za pomocą tych trzech kolorów jest rzeczą niemożliwą, o psie nawet nie wspominając. Żadna rasa nie miała ani żółtej, ani czerwonej, ani tym bardziej niebieskiej sierści.
– „Gdyby tematem była zima – pomyślał Chłopiec – to mając niebieską kredkę mógłbym namalować prawie wszystko. Ale jesień….” – Zasmucił się nie na żarty. Miał wprawdzie kredkę żółtą i czerwoną, ale jak wszystkim wiadomo – prawdziwa jesień – to różne odcienie zieleni, brązu, żółci, czerwieni i wielu, wielu innych kolorów.
Zrezygnowany rozłożył karton i zaczął rysować. Doskonale wiedział, że z trzema kolorami nie ma szans na dobrą ocenę. Nie ma szans na nic. Ze smutkiem zrezygnował z namalowania psa. Namalował tylko niebieskie niebo i czerwono-żółte liście na drzewach. Z rozpaczą domalował też niebieskie grzyby, niebieskie pnie drzew i…. zrezygnowany zakończył swoją pracę. Choć bardzo się starał, nie mógł zrobić nic więcej.
– „Dobrze, że chociaż słońce jest żółte” – pomyślał i ze smutkiem odłożył kredki.
Zrezygnowany poszedł spać.
A kiedy zasnął…. Kredki rozpoczęły rozmowę.
– Nic nie wyszło z tego rysunku – powiedziała z rezygnacją Żółta Kredka. – Lipa! A mogło być tak pięknie!
– Za mało nas… – westchnęła Czerwona i ze smutku aż podskoczyła na stole stępiając lekko rysik.
– Dwója murowana – kontynuowała zrozpaczona Żółta stając na skraju kartonu i oceniając dzieło Chłopca. – Chociaż jak tak patrzę na ten rysunek, to myślę, że może nawet dwói za to nie dostanie…. Jak by nie patrzeć, niestety we trójkę nie możemy nic więcej zrobić!
Niebieska Kredka stała zamyślona i coś cicho szeptała do siebie:
– A może by tak….
– Co tam mamroczesz? – złościła się Czerwona. – Już daj spokój – podskakiwała ze złości robiąc małe kropki na rysunku – nie da się nic więcej zrobić, i doskonale o tym wiesz!
– Lipa, lipa – zawodziła Żółta będąc blisko załamania nerwowego.
Niebieska Kredka jednak nie przestawała mówić sama do siebie:
– A może… – powtórzyła i prędko wskoczyła na karton i nagle zaczęła zamalowywać żółty listek na drzewie.
– No to już jest bezczelność! – Krzyknęła nagle Kredka Żółta i ze złości zżółkła jeszcze bardziej. – Coś podobnego! To przechodzi wszelkie pojęcie!!! Złaź natychmiast z tego kartonu! To ja rysowałam ten liść! Jest mój!
– Poczekaj, poczekaj – Niebieska malowała dalej nie przerywając pracy – daj mi chwilę, poczekaj…
Czerwona Kredka z wrażenia pobladła. Zawsze lubiła Niebieską, ale to co teraz wyprawiała przechodziło wszelkie wyobrażenia!
– Złaź z kartonu ty bezczelny i tępy drewniaku! – Żółta Kredka była rozwścieczona do granic wytrzymałości. – Niszczysz moją pracę. Widział ktoś w ogóle kiedyś niebieskie liście????
– Popatrz! – powiedziała cicho Niebieska Kredka schodząc z kartonu. – Wystarczy połączyć kolory…
Cichy ton Kredki Niebieskiej sprawił, że Żółta i Czerwona spojrzały posłusznie na rysunek.
Liść malowany przed chwilą wcale nie był niebieski tylko… zielony!
– Możemy łączyć kolory. Mieszać je i w ten sposób tworzyć nowe. – Powiedziała Niebieska Kredka. – Połączmy nasze siły.
– To nie jest głupie – powiedziała nagle Kredka Czerwona i zaczęła zamalowywać kolejny żółty liść.
Tym razem Żółta nie protestowała, zwłaszcza, że tym razem liść stał się pomarańczowy.
– No tak! – krzyknęła. – No tak! Możemy się łączyć i mieszać.
– Wiem! Krzyknęła Czerwona Kredka i skoczyła na niebieski grzybek. Zaczęła go zamalowywać do momentu, aż uzyskał piękny fioletowy odcień.
Kredki roześmiały się radośnie!
– A we trójkę… A we trójkę możemy stworzyć piękny brązowy kolor! Idealny do pni drzew i gałęzi!!! – Krzyknęła Czerwona Kredka malując zielony liść, który w ciągu kilku sekund rzeczywiście stał się brązowy.
– Możemy wszystko! We trójkę możemy wszystko! – Żółta Kredka była tak pełna entuzjazmu szalejąc na kartonie, że gdyby nie Czerwona, z pewnością spadłaby ze stołu wprost na podłogę.
Po kilkunastu minutach rysunek Chłopca stał się kolorowy. Pejzaż był zapełniony wieloma barwami w przeróżnych odcieniach. Były tam ciekawe warianty zieleni, czerwieni, brązu i fioletu. Wszystkich ich wymienić nie sposób.
A rano…
Rano po przebudzeniu Chłopiec nie mógł uwierzyć własnym oczom. Długo wpatrywał się zamyślony w rysunek i kilkukrotnie przecierał oczy ze zdziwienia. W końcu zrozumiał i pomyślał, że mając trzy kredki można namalować wszystko. Wystarczy, że połączy kolory. Bez wahania domalował brązowego wesołego psiaka z czerwoną obróżką przebiegającego obok ławki. Radośnie schował swój rysunek do teczki i poszedł zadowolony do szkoły pełen przekonania, że trzy kredki to jednak bardzo wiele.
– Rozumiesz o czym opowiada ta historia? –spytała Mama Krzysia spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.
– Taaakkk… – zaczął niepewnie, ale po chwili roześmiał się radośnie. – Opowiada o tym, że łącząc siły kredki mogły namalować co tylko chciały. Nawet jesienny rysunek! Bo stworzyły nowe kolory!
– A jak to można odnieść do waszej grupy? – zapytała delikatnie Mama.
– Wiem! Chodzi o to, – zawołał wesoło chłopiec – że nie ważne ile osób działa w grupie, ważne, żeby połączyć siły bo liczy się samo działanie i nasz wspólny projekt reklamy.
– Ważne, żeby działać zgodnie – potwierdziła Mama. – W końcu wszyscy chcecie tego samego! Trzeba tylko uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Bo trójka to naprawdę dużo.
– I wtedy można wszystko! – zaśmiał się Krzyś.
A Ty jak sądzisz? Trzy to mało czy dużo?
A może postarasz się coś ciekawego narysować łącząc ze sobą trzy różne kolory?