NIE TEN JEST ODWAŻNY, KTO SIĘ NICZEGO NIE BOI

– Bardzo się boję tego konkursu – powiedział wieczorem Krzyś do Mamy. – Ze strachu boli mnie brzuch. Chyba nie dam rady powiedzieć tego wiersza. 

– Przygotowywałeś się do niego prawie cały miesiąc – powiedziała Mama. – Znasz go na pamięć tak dobrze, że mógłbyś recytować go nawet w nocy. Co się dzieje?

–  Po prostu się boję – odpowiedział chłopiec. – Trzeba recytować na sali gimnastycznej przed  kilkoma nauczycielami i wieloma uczniami. Nie dam rady! Jestem tchórzem. A tak bardzo chciałbym być odważny. 

– Ależ jesteś! – zaprzeczyła Mama. 

– Nie jestem –  upierał się Krzyś. – Bo strasznie się boję! 

– Nie ten jest odważny, kto się niczego nie boi, ale ten kto czując strach robi to co do niego należy. Marzyłeś o tym konkursie. Przygotowywałeś się do niego, a teraz chcesz zrezygnować?

– Co to znaczy, że można się bać a mimo to być odważnym?

– No to posłuchaj.

Pewnego dnia żył sobie mały chomik o imieniu Rudzik. Bardzo proszę nie śmiać się z tego imienia, bo nasz bohater był z niego bardzo dumny i z radością wybiegał ze swojego legowiska na jego dźwięk. Był to chomik syryjski. Miał rude futerko, zupełnie jak wiewiórki, ale dużo mniejszy ogonek i uszy. Należał do Zosi – małej dziewczynki, która bardzo o niego dbała i kochała z całych sił. To ona nadała mu to wyjątkowe imię. Codziennie go karmiła i zmieniała wodę w poidełku, dbała też o świeże patyczki w klatce, trociny i sianko, aby miał gdzie spać i na czym ścierać swoje wciąż rosnące ząbki.

Pewnego dnia Rudzik smacznie sobie spał w dzień (jak to bywa w zwyczajach chomików), gdy nagle usłyszał płacz. Zosia skarżyła się mamie, że zgubiła gdzieś swój ulubiony pierścionek. Rudzik pamiętał, że kiedy brała go na ręce aby się z nim pobawić, pierścionek zawsze znajdował się na jej serdecznym palcu. Był delikatny z niebieskim oczkiem, które przypominało chomikowi drobny kwiatuszek. Czasem go nawet podgryzał, aby sprawdzić, czy to na pewno nie jest kwiatek, a wtedy Zosia śmiała się głośno krzycząc na niego:

–  Tego się nie je ty mały głuptasie! Nie gryź!

A teraz go zgubiła. 

Rudzik słyszał jak mówiła do Mamy, że wydaje jej się, że spadł jej z rączki tuż przy drzwiach wejściowych ich domu i wpadł w trawę w przydomowym ogródku. Zosia próbowała go odnaleźć, ale niestety pierścionek był mały a trawa wysoka, więc nic z tego nie wyszło. 

Gdy zapłakana dziewczynka poszła spać, chomik pomyślał:

– Gdybym wyszedł przed dom i przeszukał ten trawnik, na pewno bym go odnalazł. Jestem przecież chomikiem, mam dobry węch. To może się udać. 

Ale nasz Rudzik był bardzo bojaźliwy i na samą myśl o tym, że miałby opuścić swoją bezpieczną klatkę, jeżyło mu się futerko nad jego maleńkim czołem. Był przecież taki malutki, że w każdej chwili mogła go złapać Sowa, Kot albo Pies, albo inne straszne zwierzę i najzwyczajniej w świecie zjeść. Mógł się tez zgubić, albo przeziębić, albo napotkać złą Żabę, albo… już sam nie wiedział co. Ale na pewno byłoby to coś najstraszniejszego na świecie. 

– Szkoda, że nie jestem odważny – pomyślał. – Nie dam rady pójść.

A jednak… miłość do Zosi była większa. 

Nie wiem czy wiecie, ale chomiki mają po bokach pyszczka dwie torebki policzkowe (nazywane czasem pufami), w które mogą wkładać jedzenie, aby przenosić je do miejsca gdzie gromadzą zapasy. Tak więc do tych właśnie torebeczek nasz Rudzik zapakował kilka ziarenek słonecznika i kawałek jabłuszka, umył starannie futerko i udał się w wielką podróż. Wszedł po szczebelkach na klatkę i uchylił jej wieczko, którego Zosia nigdy nie zamykała i po stoliczku delikatnie przeszedł na fotel. Stamtąd wdrapał się na uchylone okno i czepiając się pazurkami zszedł na sam dół ściany.

O tym, jak bardzo się bał wiedział tylko on. Całe futerko miał nastroszone a on sam drżał na całym ciele. Mimo, iż chomiki to nocne zwierzęta, bał się tak jak nigdy przedtem. Przerażały go świecące gwiazdy i księżyc, a najbardziej dziwne dźwięki jakie słyszał dookoła. Ale dzielnie szedł dalej. Widział już drzwi wejściowe i pobliski trawnik, o którym mówiła Zosia, gdy nagle… 

– Co tu robisz dziwna Myszko? – zapytała przyglądając mu się z gałęzi zdziwiona Sowa. – Czy nie Myszko? Kim ty jesteś?

Rudzik aż zapiszczał z przerażenia:

– Jestem chomikiem, małym gryzoniem i szukam pierścionka Zosi.

– Zosia to ta mała dziewczynka, która dokarmia ptaki i inne zwierzęta?

– Pewnie tak – odpowiedział cicho chomik. – Mnie też karmi. A teraz szukam dla niej zagubionej rzeczy. 

– Powinnam cię zjeść – powiedziała Sowa i zleciała na dół przysiadając obok chomika. – Musisz być BARDZO ODWAŻNY, skoro sam tak sobie spacerujesz po nocy.

– Nie jestem odważny – zaprzeczył Rudzik. – Strasznie się boję!

I z przerażenia skulił się tak bardzo, że zrobił się jeszcze mniejszy. 

– A jednak robisz swoje ODWAŻNY CHOMIKU. Dla mnie jesteś bohaterem. Dlatego cię nie zjem. Powiedz mi lepiej jak mogę ci pomóc?

– Pomóż mi odnaleźć pierścionek. Jest mały i ma niebieskie oczko. Zupełnie jak kwiatek.

– Na pierścionkach zna się lepiej Sroka. Lubi błyskotki, ale rzadko z nią rozmawiam, bo ona w nocy śpi. Zawołamy Kota.

– Tylko nie Kota! – zawołał przerażony Rudzik i poczuł jak ponownie mierzwi mu się na czole futerko. 

– Nic się nie bój – zahuczała Sowa. – Znam się z Kotem od dawna. Razem polujemy na Myszy. To takie gryzonie zupełnie jak ty – spojrzała na chomika zaciekawiona. – Ale one nie są TAKIE ODWAŻNE.

– Ja nie jestem odważ… – Rudzik nie dokończył, bo w pobliżu pojawił się Kot.

Był czarny jak smoła i w ciemności prawie niewidoczny. Widać było tylko jego przerażające zielone oczy. 

Serce chomika biło tak mocno, że prawie wyskoczyło z jego maleńkiej piersi. Ale mimo strachu, zwrócił się do Kota:

– Dobry wieczór.

– O Mysz… – zasyczał Kot i niespokojnie poruszył wąsami.

– To nie Mysz – odrzekła Sowa. – To chomik. Szuka pierścionka tej dziewczynki Zosi, wiesz, tej, która tu mieszka i cię dokarmia. 

– Wiem gdzie jest ten pierścionek – powiedział Kot kątem oka spoglądając na Rudzika. – Leży sobie spokojnie w trawie. Mogę go przynieść. A swoją drogą – zwrócił się do przerażonego chomika – musisz być BARDZO ODWAŻNY skoro ze mną rozmawiasz
i przyszedłeś tu zupełnie sam!

Po czym dał nura w trawę i przyniósł w pyszczku pierścionek Zosi. 

– Masz ODWAŻNY CHOMIKU – powiedział i zniknął w ciemnościach. 

Chomik schował pierścionek w pufie.

– Dlaczego zjadłeś pierścionek? – zdziwiła się Sowa?

– Nie zjadłem, mam w policzkach specjalne torebeczki do przechowywania różnych rzeczy. Rano oddam go Zosi.

– Wy chomiki jesteście dziwne – powiedziała Sowa. – Ale BARDZO ODWAŻNE!

Zahuczała i poleciała z powrotem na swoją gałąź. 

– Powodzenia ODWAŻNY CHOMIKU – powiedziała i zapadła w drzemkę. 

Chomik wspiął się po murze i wrócił tą samą drogą, którą wyszedł. Wrócił do klatki.

Kładąc pierścionek na trocinach w miejscu widocznym dla Zosi pomyślał, że może naprawdę był bardzo dzielny. Może największa odwaga to nie brak strachu ale działanie MIMO strachu. 

Rano Zosia zauważyła swój pierścionek w klatce Rudzika. 

– Zobacz – wołała do Mamy – mam swoją zgubę!

– Widocznie spadł ci do klatki a nie w trawę jak myślałaś – Mama była przekonana, że ma rację. 

– Tak musiało być – odpowiedziała Zosia i ucałowała chomika prosto w pyszczek. – Mój ty Rudziku mały – zaśmiała się wesoło.

– ODWAŻNY RUDZIKU – pomyślał chomik. Ale o tym co pomyślał, wie tylko on sam. No i teraz jeszcze ty.

– Czyli mogę być odważny nawet jak… będę się bał? – zapytał Krzyś.

– Oczywiście – powiedziała Mama. – I jak? Weźmiesz udział w konkursie? Mimo strachu?

– Tak – odpowiedział. – Będę wtedy ODWAŻNYM KRZYSIEM.

error: :-)