SPRYTNY SPOSÓB NA MARZENIA

– Chciałbym być Ufoludkiem – pewnego dnia powiedział Krzyś do Taty.

– Rozumiem – Tata wyraźnie się zainteresował. – A co byś robił jako Ufoludek?

– Byłbym badaczem gwiazd. Latałbym statkiem kosmicznym i zwiedzał inne planety – mówił szybko podekscytowany chłopiec. – Mógłbym odkrywać i nazywać nowe rzeczy. Mógłbym jako odkrywca nadawać im niesamowite nazwy! Nawet trudne i skomplikowane! Mógłbym być ważną osobą! Ale… nie ma na to szans – zasmucił się nagle.

– Dlaczego? – zapytał poważnie Tata. 

– Bo nie mogę spełnić takiego marzenia. Nie mogę zostać kimś takim. To niemożliwe. Już lepiej wcale nie marzyć!

– Widzisz – Tata spojrzał na synka – są marzenia, które można spełnić ot tak, po prostu. Na przykład kupić nową grę. Ale są też takie, które można spełnić tylko sprytnym sposobem. 

– Nic nie rozumiem – zasmucił się chłopiec. – Albo można albo nie można. Co to znaczy „spełnić sprytnym sposobem”?

– To proste,  tylko posłuchaj:

W całkiem małym lesie na skraju całkiem małej polany mieszkał sobie całkiem mały robaczek o imieniu Sławek. Samo jego imię napisane na kartce jest większe i dłuższe niż on sam, ale to bez znaczenia, bowiem ten niewielki owad miał BARDZO WIELKIE MARZENIE – chciał z bliska zobaczyć gwiazdkę z nieba. 

Czasem, gdy wieczorem wychodził przed swój mały domek i spoglądał na niebo oraz mieszkające na nim gwiazdy, odnosił wrażenie, że migotały i mrugały tylko do niego:

– Chodź do nas mały robaczku – zdawały się szeptać. –  Chodź … 

Wtedy marzenie stawało się jeszcze silniejsze. 

I w tym miejscu większość z was powie:

– Bez sensu! Skończ tę bajkę. To niemożliwe! Nie ma szans! Lepiej porzucić takie marzenie!

Może ktoś tak powie. Ale nie Sławek. Postanowił, że osiągnie swój cel, gdyż – mimo tego, że sam był całkiem niewielki – odwaga i determinacja w jego duszy była ogromna. 

I tak oto pewnego dnia Sławek postanowił, że nadszedł czas na realizację marzenia. Wymyślił, że wejdzie na najwyższe drzewo rosnące na samym środku polany, którego gałęzie sięgały niemalże do samego nieba i z bliska przyjrzy się gwiazdom. A jeśli będzie miał szczęście – a na pewno będzie miał, bo jest przecież miłym i dzielnym robaczkiem –  być może którąś z nich dosięgnie i zabierze ze sobą do domu. 

Następnego ranka zjadł pożywne śniadanie i wyruszył w wielką podróż. Śniadanie jest przecież bardzo ważne i nawet małe robaczki mieszkające na małej polanie wiedzą o tym doskonale. A więc w drogę! 

Na początku wspinanie szło mu całkiem dobrze, jednak im wyżej, tym było mu ciężej. Wiał silny wiatr i z całych sił starał się strącić Sławka na dół. Być może był zazdrosny, że taki mały robaczek jest dzielniejszy od niego, a być może miał tylko zły dzień. Kto tam zresztą może zrozumieć wiatr… Słońce zdawało się przypiekać mocniej niż zwykle a drzewo było większe i wyższe niż się spodziewał. 

A jednak szedł dalej. 

Po całym dniu Sławek był dopiero w połowie drogi, postanowił więc przenocować na najbliższej gałęzi. Był już bardzo zmęczony i nie ma co ukrywać – zniechęcony, a dodatkowo nie wziął ze sobą nic do jedzenia. Męczył go głód i pragnienie. Nie spodziewał się, że wędrówka będzie aż tak trudna. Nie ma co się zresztą dziwić: malutki robaczek był sam na sam ze swoim wielkim wyzwaniem. Zasmucił się. Pomyślał, że chyba jednak nie ma szans na zrealizowanie swego marzenia. 

– Przenocuję i rano zejdę na dół – powiedział sam do siebie rozżalony. – Nie dam przecież rady, jestem za mały i za słaby na takie przygody. 

I tutaj znów niektórzy z Was mogą powiedzieć:

– A nie mówiłem? To było do przewidzenia! 

Inni znów wykrzyczą:

–  Ja wiedziałam, że tak będzie! Nie było szans! To marzenie było niemożliwe do spełnienia!

A jednak… gdy nadeszła noc i Sławek zobaczył niebo pełne gwiazd, marzenie powróciło ze zdwojoną siłą. Nigdy nie widział nieba z takiej odległości. Nigdy gwiazdy nie świeciły tak mocno. Jeszcze nigdy nie były takie piękne i wyraźne. 

– Chodź do nas – ponawiały swoje zaproszenie – popatrz na nas z bliska. Zdobądź jedną z nas jeśli masz na tyle siły i odwagi. 

Siły Sławek wprawdzie miał niewiele, jak to bywa u maleńkich robaczków ale odwaga… Tej nie brakowało Sławkowi i miał jej w sobie tyle, że można by nią obdarować pięć innych robaczków wielkości Sławka, może nawet jeszcze większych, a….. i tak byłoby zanadto. 

A zatem gdy tylko minęła noc i wzeszło słońce – Sławek rozpoczął swoją podróż na nowo. Postanowił w swojej robaczkowej duszy, że nie podda się za nic w świecie. Jego małe nóżki były zmęczone, ciałko zziębnięte i osłabione, ale nawet to nie było w stanie ostudzić jego zapału. Przeciągnął się tylko, podskoczył kilka razy dla rozgrzewki, przetarł małe oczka i ruszył naprzód. 

I znów wędrował. Nie myślał już o zmęczeniu,  gorącym słonku i silnym wietrze. Myślał o gwiazdce, którą zdobędzie. O tym jak zabierze ją do domu, i jak będzie mu oświetlała jego mały domek, jaka będzie piękna i dostojna, bo przecież dokładnie takie bywają gwiazdki z nieba. Nieprawdaż? A gdy nadszedł zmrok, robaczek wreszcie stanął na szczycie drzewa. Polana, która jeszcze do niedawna była dla Sławka ogromna jak kula ziemska, z góry wydawała się bardzo, bardzo malutka. Jej mieszkańców i ich domków nie było nawet widać, a trawa na niej rosnąca była jak zielony, miękki dywanik poruszany lekkim wiatrem.  Za to gwiazdy…. Były ogromne! Jasne i srebrzyste. Mrugały do niego radośnie jak gdyby mówiły:

 – Widzisz jaki jesteś dzielny? Dokonałeś tego! Wszedłeś na najwyższe drzewo! Teraz tylko weź jedną z nas i zabierz do domu!

Sławkowi zdawało się, że wszystkie gwiazdki są na wyciągnięcie jego robaczkowej rączki. Że wystarczy tylko sięgnąć… Wspiął się na tylnie nóżki, wyciągnął ciałko i … wtedy spadł.

Wydawało się, że los naszego bohatera jest przesądzony, ale pamiętajmy, że robaczki są bardzo lekkie i spadają bardzo wolno. Poza tym Sławek spadając czepiał się nóżkami wystających gałązek i w zasadzie bez większych obrażeń upadł na leżące pod drzewem liście. Uderzył się jednak lekko w główkę.

Gdy otworzył swoje robaczkowe oczka, od uderzenia kręciło mu się w głowie a tuż nad nim… wirowały gwiazdki! Było ich pięć. To były skutki uderzenia. Ale Sławek o tym nie myślał. Widział je z bliska i tylko to się liczyło. Były niesamowite! Jasne i wyraźne i… bardzo ale to bardzo wesołe! Tańczyły wokół niego radośnie i chyba nawet coś szeptały w swoim gwiazdkowym języku. Mówiły o tym, że warto marzyć, że warto spełniać swoje marzenia. Że każdy z nas znajdzie sposób na to, aby je zrealizować. Były tak wyraźne, że Sławek mógł ich nawet dotknąć i pogłaskać po błyszczących brzuszkach! Oszołomienie sprawiło, że aż zanosił się od śmiechu. Śmiał się tak głośno, że zdenerwował nawet siedzącą na drzewie zamyśloną starą Sowę i obudził wszystkie Żaby w pobliskim stawie. 

– Co tu się wyrabia? – mruknęła niezadowolona Sowa – kto to widział takie hałasy! Odpocząć nie można! – Po czym mrugając gniewnie, ponownie powróciła do swoich ważnych przemyśleń.

I tak oto robaczek zdobył swój cel. Wprawdzie nie tak jak zamierzał, ale innym, niesamowitym i sprytnym sposobem. Aby zachować na zawsze swoje wspomnienia namalował gwiazdki na kartce i powiesił na ścianie swojego maleńkiego domku. Teraz już dokładnie wiedział jak wyglądają. Widział je przecież z bliska. 

Wiesz co… Jeśli kiedyś znajdziesz całkiem mały lasek na skraju całkiem małej polanki i odnajdziesz tam całkiem małego robaczka, zapytaj go o jego przygodę. Może pękając
z dumy pokaże Ci swoje rysunki, a może nawet opowie Ci swoją historię jeszcze raz. 

– Wiem – powiedział w zamyśleniu Krzyś – w jaki sposób robaczek spełnił swoje marzenie, ale co ja mogę zrobić? Jaki jest mój sprytny sposób? 

– To proste – odpowiedział Tata – na razie staraj się dobrze uczyć, a w przyszłości może zostaniesz astronautą albo astrofizykiem… A póki co czytaj książki o gwiazdach i obserwuj niebo. Czy wiesz, że gwiazdozbiory widoczne codziennie na niebie mają swoje nazwy? Czy spoglądałeś kiedyś na niebo w ten właśnie sposób? Jeśli chcesz, możemy kupić mapę nieba i powiesić na ścianie w twoim pokoju…

– Albo kupić lunetę!

– Dokładnie – powiedział Tata – Na razie taką małą. Możesz też oglądać filmy dotyczące gwiazd i kosmicznych podróży.

– A za Ufoludka mogę się przebrać – zawołał radośnie chłopiec! – Albo mogę nim być grając w jakąś grę!

– Widzę, że znalazłeś swój sposób na sprytne spełnianie marzeń. Nawet tych pozornie niemożliwych – Tata był wyraźnie zadowolony. – A w przyszłości…

– … a w przyszłości kto wie? – przerwał mu roześmiany Krzyś.

– Kto wie?… – powtórzył Tata i z uśmiechem wyszedł z pokoju synka.

Krzyś niewiele myśląc zerwał się z łóżka, podbiegł do komputera i radośnie zaczął szukać wiadomości w na temat gwiazd i gwiazdozbiorów. Obejrzał nawet mapę nieba.

A Ty… jakie masz marzenia? Może już wiesz jak je spełnisz?

error: :-)